sobota, 23 kwietnia 2022

Rok 1992 w polskim rapie

    Po ukazaniu się pierwszego solowego albumu Kazika Staszewskiego – „Spalam się” (1991) – w Polsce nastąpiło dalsze zainteresowanie muzyką rap i kulturą hip-hop. Chociaż wydawnictwo Kazika nie było stricte rapowe i nie miało zbytnio powiązań z kulturą hip-hop, to jednakże po raz pierwszy zastosowano w nim rap w pełni na poważnie i świadomie – pod względem melodeklamacji, użycia sampli i automatu perkusyjnego. Nie będzie przesadą jeśli stwierdzimy, że ta muzyka stanowiła dla lidera KULT-u wyraźną inspirację muzyczną. Wówczas wszyscy znali takie hity jak „Spalam się” czy „Dziewczyny”, których do dzisiaj słucha się bardzo dobrze. Tym drugim kawałkiem zainspirował się nawet Liroy (wtenczas PM Cool Lee) tworząc utwór „Głodny”, ale znacznie bardziej ostrzejszy lirycznie i z dreszczykiem pikanterii.

            Przykład oddziaływania Kazika i jego twórczości na społeczeństwo i osoby zainteresowane rapem możemy ujrzeć na albumie „Drugi po Kaziku” wypuszczonym przez bliżej nieokreślonego twórcę ukrywającego się pod pseudonimem DJ Damm w 1992 roku. I choć z rapem wydawnictwo te nie ma zbyt wiele wspólnego, to możemy uznać je za produkcję quasi-rapową, lub też oscylującą między rapem a tanecznymi klimatami. Damm niezbyt wiedział jak ma się zabrać za nagrywanie i efekt nie jest zadowalający, ale przymykając na to oko możemy posłuchać jego historii o miłości do rapu (niestety, splagiatowanej), piciu piwa w knajpie, wyrywaniu dziewczyn i wielu innych. Sprzedało się to chyba nawet nieźle, ale nie ma co się temu dziwić, ponieważ wówczas rodzimego rapu na półkach sklepowych praktycznie nie było. A na pewno tego wydanego oficjalnie. Trud wydania tej kasety magnetofonowej wzięła na siebie firma Bogdan Studio, choć na aukcjach internetowych znacznie częściej można spotkać piracką wersję sygnowaną przez Poker Sound.



    Bogdan Studio chwyciło się tematu i zaprezentowało słuchaczom kolejny rapopodobny wynalazek muzyczny – „Jest OK” składu o wdzięcznej nazwie Sex Packet. Brzmieniowo jest to ten sam poziom co DJ Damm, toteż nie ma co się spodziewać jakichkolwiek rewelacji. Tematyka materiału – jak wskazuje zresztą nazwa ekipy – skupia się na sferze seksualnej człowieka i relacjach damsko-męskich. Jest przaśnie, wulgarnie i kontrowersyjnie, ale co z tego skoro nie zachwyca?



    Żeby się trochę oderwać od takich dziwolągów, przenieśmy się do początku 1992 roku – mroźnego stycznia i warszawskiej formacji Trials-X (Platoon B. i J. Tiger). Ekipa ta zarejestrowała rok wcześniej w amatorskich warunkach mixtape „Fekalia”, który ukazał się wydany własnym sumptem na kasetach magnetofonowych w styczniu w 1992 roku w limitowanej ilości 100 egzemplarzy. Jest to poważny temat, ponieważ mamy do czynienia z pierwszym – choć nie oficjalnie wydanym – materiałem hip-hopowym, który – niestety – trafił tylko do części warszawskich odbiorców zafascynowanych czarną muzyką. Mimo stricte lokalnego charakteru tej produkcji, jej wypuszczenie na rynek ma ogromne znaczenie dla historii muzyki rap i kultury hip-hop w Polsce, bo oto ukazała się kaseta ekipy, która nawiązuje do całej hip-hopowej kultury, jak i jest z nią całkowicie związana. Póki co, materiału nie można odsłuchać w całości, a w Internecie znajdują się chyba tylko 3 utwory z tego wydawnictwa. Jednakże, możemy posłuchać jak rodziła się nasza rodzima scena. Sam fizyczny nośnik z „Fekaliami” to totalnie niedostępny rarytas na który zęby wyostrzają wszyscy kolekcjonerzy rapu w Polsce. I żadnemu nie udało się do tej pory go zdobyć! Należy się cieszyć, że kolejny materiał „Prawda-cel-przesłanie” ukazał się już oficjalnie w kwietniu 1995 roku, a kawałki z niego – tak kultowe jak „Czujee się lepiey” i „Jarają, jarają” – doczekały się klipów, które emitowała TVP. Swoją drogą, „Czujee się lepiey” wywarło na słuchaczy rapu w Polsce nie mniejszy wpływ, niż „28.09.97” Molesty.



    W tym samym roku pojawił się też w pierwszy w historii polski dziecięcy rap – za sprawą telewizyjnego projektu Tut Turu Co. Ekipa ta wydała m.in. kasetę magnetofonową „Nogi Angeli”, która zawiera wiele wesołych i rytmicznych utworów nagranych w rapowej stylistyce, ale z zachowaniem dziecięcej tematyki. Wcześniej zostało wspomniane, że DJ Damm kawałek „Kocham rap” po prostu splagiatował, a uczynił to od Tut Turu Co, którzy są pierwotnymi wykonawcami tego utworu z tekstem Izabelli Klebańskiej. „Nogi Angeli” warto przesłuchać chociażby z ciekawości, a może i w ten sposób dzieci zachęcimy w przyszłości do słuchania rapu?


    Należy też wspomnieć o krakowskim składzie BZiK (Batalion Zmarłych i Konających), który swego czasu pragnął na każdym kroku w erze Internetu zamanifestować swoje pierwszeństwo (szczególnie przed Liroyem). Album „Walenie w basenie” ukazał się nakładem wydawnictwa Bass Records (identycznie jak Tut Turu Co) i bliżej mu do rapowej produkcji, niż Sex Packetowi. Szczególnie wart jest odsłuchu kawałek „Prawo skina”, ale i samą ekipą można się szerzej zainteresować. Co prawda, nie jest to nic wyjątkowego, ale „nie od razu Kraków zbudowano”.



    Jeśli warszawski skład Trials-X wydał pierwszy hip-hopowy album własnym sumptem, to oficjalnie – dzięki krakowskiej firmie Starling – uczynił to Liroy pod starym jeszcze pseudonimem PM Cool Lee. Liroy wówczas miał za sobą masę zagranicznych koncertów, ćwiczył swoje rzemiosło w zachodnich krajach, doskonalił się u wielu światowych gwiazd i swoje doświadczenie przelał właśnie w tym albumie. Należy ubolewać, że zdecydowana większość produkcji jest anglojęzyczna, bo w języku polskim są tylko 2 utwory, ale za to mega kapitalne – „Głodny” i „Ciemna strona” (na bicie Public Enemy). Kielczaninowi nie można odmówić pionierstwa, zaangażowania w budowę polskiej rap sceny i wysiłków na rzecz promocji tej muzyki w Polsce. Szkoda tylko, że te pierwsze wydawnictwo przeszło kompletnie bez echa. Piotr Marzec dał się szerzej poznać Polakom dopiero 3 lata później za sprawą kultowego singla „Scyzoryk” i fali popularności, która wzniosła go na wyżyny polskiej muzyki rapowej i popularnej. Sama kaseta „East on da mic” ukazała się prawdopodobnie w dość niskim nakładzie jak na tamte czasy, oscylując między 200 a 500 egzemplarzami, stąd utrudniony dostęp do tego materiału wówczas, jak i teraz, bo jest to niezły – podobnie jak „Fekalia” – kolekcjonerski kąsek i biały kruk pożądany przez kolekcjonerów i koneserów polskiego hip-hopu.

 



 



poniedziałek, 13 grudnia 2021

Z archiwum polskiego podziemia: RICO (YANECK Recordz)

    
    Swego czasu w polskim rapie ukazało się mnóstwo podziemnych wydawnictw, które miały do zaoferowania coś kompletnie odmiennego od tych z mainstreamu, ale też nieraz prezentowały o wiele wyższy poziom, a na pewno nietuzinkowość połączoną z stuprocentową zajawką na polski hip-hop. Węszenie w tychże produkcjach zaprowadziło mnie do rapera, który skrywa się pod pseudonimem „RICO”, i był to dobry trop, bo poznałem dzięki temu dużo bardzo dobrej muzyki, która nie jest znana szerszemu gronu społeczeństwa. 

    RICO to podziemny polski raper, który na warszawskiej scenie obecny jest od 1995 roku, kiedy to zarejestrował swoje pierwsze nagrania demo. Mimo iż nie zrobiły one takiego wrażenia i nie miały siły oddziaływania na polski rap, jak produkcje 1kHz czy Trzyha, to absolutnie nie można pomijać go wśród pionierów rodzimego rapu prosto ze stolicy. Zaczynał jako YANECK i REECOSTA, by ostatecznie ukształtować swoją pozycję w podziemiu jako RICO i wydać własnym sumptem w 2000 roku materiał „Próba mikrofonu”, dostępny na kasetach magnetofonowych i płytach CD. Trzeba przy tym odnotować, że to w pełni niezależny raper, który nie był wplątany w układy Voltowo-Tytusowo-RRX’owe, toteż nie mógł liczyć na profesjonalne studio z bajerami, gigantyczną promocję i wysokie nakłady swoich płyt. Wszystko nagrał i wydał sam, począwszy od wyprodukowania bitów, przez zarejestrowanie wokali, aż do produkcji kaset i wytłoczenia płyt. Jest to naprawdę godne podziwu i chylę za to czoła przed jegomościem. Bardzo się cieszę, że powstał taki nielegal i ujrzał światło dzienne, bo na warszawskim podwórku zaprezentował coś kompletnie innego od klimatu Molesty, ZIP Składu, czy produkcji spod ręki 600V. Nie ujmując wyżej wymienionym, Warszawa po prostu potrzebowała czegoś innego od gloryfikowania ulicznego życia i bitów „jak Mobb Deep”. Na „Próbie mikrofonu” słychać pewne niedociągnięcia, a brak dostępu do fachowego studia daje też o sobie znać, ale na te mankamenty należy przymknąć oko, bo produkcja powala swoją oryginalnością i wyjściem poza ciasne uliczne schematy rapu z W-WA. Przede wszystkim brzmi inaczej, co jest jej ogromnym atutem. RICO rapuje o swoim życiu, rapowej pasji, otaczającej atmosferze, a przy tym widać, że jest zafascynowany starą polską kinematografią, bo wszelkie skity i wstępy do utworów zawierają fragmenty z świetnego filmu „Kanał” Andrzeja Wajdy, opowiadającego o perypetiach powstańców warszawskich. Cóż, to świetnie dopełnia podziemny klimat wydawnictwa. Raper czerpie bogato z dorobku klasycznej polskiej muzyki, toteż usłyszymy tutaj próbki sampli z twórczości Stana Borysa, grupy Brekaout, Kapeli Warszawskiej, czy Grzegorza z Ciechowa. Nie braknie też zachodnich akcentów, np. świetny utwór „RdoIdoCdoO” na samplu z Vaya Con Dios. W utworach znajdujemy też cuty, które zostały zaciągnięte z ówczesnego polskiego rapu, szczególnie jego psychodelicznej odmiany (Kaliber 44, 3xKlan), co połączone z techniką oraz pomysłem rapera po prostu kosi (sprawdźcie koniecznie „Niewolnik moich słów” i „Do zobaczenia w piekle”). Warstwa liryczna stoi na wysokim poziomie, nawijka (flow) jest przekonywująca, RICO jest pewny siebie i nie boi się niczego, po prostu robi to co lubi bez oglądania się na innych. Gościnnie wspierają go Symonides, Infamia, Kamikadze, a także wierni towarzysze związani z Układem Warszawskim: Nomad i Baz O.S.


    Jeśli lubicie podziemny klimat, nie jest Wam obce odkrywanie nowych lądów, a także chcecie się poczuć jak w końcówce lat 90., to musicie ten materiał sprawdzić koniecznie! 

Przy okazji zapraszam Was do sprawdzenia nowego projektu, w którym udziela się RICO, a mianowicie Podziemnego Frontu i ich najnowszego singla „Bezdomni”, zapowiadającego nowe wydawnictwo składu. Klasyczny polski rap, czyli coś co wielu lubi, w tym ja. 

 

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Kilka słów o wydaniach kultowego mixtejpu „Dawaj Mario!”


    

    Nie ma chyba w Polsce osoby, która siedząc w muzyce rap i kulturze hip-hop, nie znałaby kultowej serii mixtejpów z serii „Dawaj Mario”, które w latach 90. wypuszczał DJ JanMarian (Trzyha/WFD). Ogromna część słuchaczy rapu nad Wisłą mogła posłuchać z nich najświeższej dawki zachodniego rapu, który połączony z polskimi akcentami (często przedpremierowymi) po prostu powalał na kolana, a JMI nie miał swego czasu równych sobie. Co prawda, wypuścił już wcześniej kilka swoich mixów na kasetach magnetofonowych, ale to właśnie „Dawaj Mario” dało mu niezwykłą popularność i zapewniło prestiż oraz status legendy na polskiej rap scenie, obok faktu współtworzenia legendarnych formacji Trzyha i Warszafski Deszcz.    

    Mało osób zdaje sobie sprawę, że sama tylko pierwsza część tej klasycznej serii, posiada kilka wydań, które różnią się od siebie wieloma szczegółami, a bardzo często dotłoczenie (w wersji xero) mylone jest z totalnie pierwszym wydaniem. Uważam, że warto podzielić się z innymi swoją wiedzą, by wiedzieli co nie co o tym wydawnictwie. Rzecz jasna, największą wartość kolekcjonerską ma wydanie, które ukazało się jako pierwsze. 

TOTALNIE PIERWSZE WYDANIE - 13.10.1998
   
Totalnie pierwsze wydanie kasety magnetofonowej z
„jedynką” bestsellerowej serii, ukazało się 13 października 1998 roku, czego możemy dowiedzieć się z rozkładanej książeczki w poligrafii wydawnictwa. Wydanie te posiada okładkę odbitą na xero, która posiada rysunki i napisy w ostrych i pełnych barwach, a całość jest równo dopasowana do jej wymiaru. 

Prezentacja pierwszej edycji kasety / fot. własna

Na końcu rozłożonej książeczki znajduje się tag „JMI” zrobiony srebrnym markerem przez samego JanMariana.

Wspomniany tag / fot. własna
Jeśli idzie o kasetę, to po „stronie A” posiada ona nadruk z napisem „Dawaj Mario!”, oznaczeniem strony i informacją o prawach autorskich. „Strona B” to logo undergroundowej wytwórni „Rusz Głowom” i te same szczegóły, co na poprzedniej. 
Nadruki w pierwszym wydaniu / fot. własna


   DOTŁOCZENIE PIERWSZEGO WYDANIA 1998/99
    Wydawnictwo sprzedawało się tak dobrze, że wyprodukowany nakład (chyba 500 sztuk, nie jestem pewien) sprzedał się w mgnieniu oku, a zapotrzebowanie na taśmę w stolicy rosło z każdym dniem, wobec czego twórca zdecydował się na jej dotłoczenie i puścił w obieg kolejny rzut kaset. I tutaj już pojawiają się różnice, bo kolejne egzemplarze wyglądały nieco inaczej, niż te z pierwszego rzutu. Przede wszystkim widać jest, że okładka, podobnie jak w I rzucie, jest odbita na xero, ale barwy są bardzo wyjaśnione i nawet rozmazane, co pozwala stwierdzić, że jest to zrobione z okładki pierwszej edycji. Przemawia także za tym fakt, że na tylnym pasku poligrafii została zostawiona charakterystyczna kreska, typowa dla skanów (czy nierównego odbicia). Na końcu książeczki brakuje również oldschoolowego tagu. 

Prezentacja dotłoczenia kasety / Allegro

Różnica występuje także w nadrukach na kasecie
. „Strona A” to napis „JanMarian” i oznaczenie strony, z kolei na „stronie B” ujrzymy oznaczenie i logo „Rusz Głowom”, które, jak dobrze się przyjrzymy, jest nieco odmienne kształtem od tego z pierwszego rzutu. 

Nadruki w drugim rzucie taśmy / Allegro





 
KOLOROWA REEDYCJA - SIERPIEŃ/WRZESIEŃ 1999   

    Gdy JanMarian już znacznie ugruntował swoją pozycję na scenie, „Nastukafszy” przyjęło się znakomicie, a jego mixtejpy zaczęły docierać także w inne miejsca Polski, gdzie też wielu zajawkowiczów chciało się w nie zaopatrzyć, zdecydował się on na wznowienie serii „Dawaj Mario” w odświeżonej formie z nową (kolorową) szatą graficzną. Miało to miejsce na przełomie sierpnia i września 1999 roku. Poligrafia to całkowicie coś innego, niż wersje xero z 1998 roku, ale całość została wydrukowana na śliskim papierze.

Prezentacja kolorowej reedycji kasety / Discogs

 Nadruki są również bardzo proste, po obu stronach znajdują się oznaczenia i niezbyt duże logo „Rusz Głowom” na pasku.

Nadruki w kolorowym wznowieniu / Discogs

I to by było na tyle. O kolejnych ciekawostkach, różnicach w wydaniach i przeróżnych informacjach ze świata polskiego rapu będzie później. Może wleci jakaś recenzja? Zobaczymy...

Pan Wiktor