Po
ukazaniu się pierwszego solowego albumu Kazika Staszewskiego – „Spalam się”
(1991) – w Polsce nastąpiło dalsze zainteresowanie muzyką rap i kulturą
hip-hop. Chociaż wydawnictwo Kazika nie było stricte rapowe i nie miało zbytnio
powiązań z kulturą hip-hop, to jednakże po raz pierwszy zastosowano w nim rap w
pełni na poważnie i świadomie – pod względem melodeklamacji, użycia sampli i
automatu perkusyjnego. Nie będzie przesadą jeśli stwierdzimy, że ta muzyka
stanowiła dla lidera KULT-u wyraźną inspirację muzyczną. Wówczas wszyscy znali
takie hity jak „Spalam się” czy „Dziewczyny”, których do dzisiaj słucha się
bardzo dobrze. Tym drugim kawałkiem zainspirował się nawet Liroy (wtenczas PM
Cool Lee) tworząc utwór „Głodny”, ale znacznie bardziej ostrzejszy lirycznie i
z dreszczykiem pikanterii.
Przykład oddziaływania Kazika i jego
twórczości na społeczeństwo i osoby zainteresowane rapem możemy ujrzeć na
albumie „Drugi po Kaziku” wypuszczonym przez bliżej nieokreślonego twórcę
ukrywającego się pod pseudonimem DJ Damm w 1992 roku. I choć z rapem
wydawnictwo te nie ma zbyt wiele wspólnego, to możemy uznać je za produkcję
quasi-rapową, lub też oscylującą między rapem a tanecznymi klimatami. Damm
niezbyt wiedział jak ma się zabrać za nagrywanie i efekt nie jest zadowalający,
ale przymykając na to oko możemy posłuchać jego historii o miłości do rapu
(niestety, splagiatowanej), piciu piwa w knajpie, wyrywaniu dziewczyn i wielu
innych. Sprzedało się to chyba nawet nieźle, ale nie ma co się temu dziwić,
ponieważ wówczas rodzimego rapu na półkach sklepowych praktycznie nie było. A
na pewno tego wydanego oficjalnie. Trud wydania tej kasety magnetofonowej
wzięła na siebie firma Bogdan Studio, choć na aukcjach internetowych znacznie
częściej można spotkać piracką wersję sygnowaną przez Poker Sound.
Żeby się trochę oderwać od takich dziwolągów, przenieśmy się do początku 1992 roku – mroźnego stycznia i warszawskiej formacji Trials-X (Platoon B. i J. Tiger). Ekipa ta zarejestrowała rok wcześniej w amatorskich warunkach mixtape „Fekalia”, który ukazał się wydany własnym sumptem na kasetach magnetofonowych w styczniu w 1992 roku w limitowanej ilości 100 egzemplarzy. Jest to poważny temat, ponieważ mamy do czynienia z pierwszym – choć nie oficjalnie wydanym – materiałem hip-hopowym, który – niestety – trafił tylko do części warszawskich odbiorców zafascynowanych czarną muzyką. Mimo stricte lokalnego charakteru tej produkcji, jej wypuszczenie na rynek ma ogromne znaczenie dla historii muzyki rap i kultury hip-hop w Polsce, bo oto ukazała się kaseta ekipy, która nawiązuje do całej hip-hopowej kultury, jak i jest z nią całkowicie związana. Póki co, materiału nie można odsłuchać w całości, a w Internecie znajdują się chyba tylko 3 utwory z tego wydawnictwa. Jednakże, możemy posłuchać jak rodziła się nasza rodzima scena. Sam fizyczny nośnik z „Fekaliami” to totalnie niedostępny rarytas na który zęby wyostrzają wszyscy kolekcjonerzy rapu w Polsce. I żadnemu nie udało się do tej pory go zdobyć! Należy się cieszyć, że kolejny materiał „Prawda-cel-przesłanie” ukazał się już oficjalnie w kwietniu 1995 roku, a kawałki z niego – tak kultowe jak „Czujee się lepiey” i „Jarają, jarają” – doczekały się klipów, które emitowała TVP. Swoją drogą, „Czujee się lepiey” wywarło na słuchaczy rapu w Polsce nie mniejszy wpływ, niż „28.09.97” Molesty.
Należy też wspomnieć o krakowskim składzie BZiK (Batalion Zmarłych i Konających), który swego czasu pragnął na każdym kroku w erze Internetu zamanifestować swoje pierwszeństwo (szczególnie przed Liroyem). Album „Walenie w basenie” ukazał się nakładem wydawnictwa Bass Records (identycznie jak Tut Turu Co) i bliżej mu do rapowej produkcji, niż Sex Packetowi. Szczególnie wart jest odsłuchu kawałek „Prawo skina”, ale i samą ekipą można się szerzej zainteresować. Co prawda, nie jest to nic wyjątkowego, ale „nie od razu Kraków zbudowano”.
Jeśli
warszawski skład Trials-X wydał pierwszy hip-hopowy album własnym sumptem, to
oficjalnie – dzięki krakowskiej firmie Starling – uczynił to Liroy pod starym
jeszcze pseudonimem PM Cool Lee. Liroy wówczas miał za sobą masę zagranicznych
koncertów, ćwiczył swoje rzemiosło w zachodnich krajach, doskonalił się u wielu
światowych gwiazd i swoje doświadczenie przelał właśnie w tym albumie. Należy
ubolewać, że zdecydowana większość produkcji jest anglojęzyczna, bo w języku
polskim są tylko 2 utwory, ale za to mega kapitalne – „Głodny” i „Ciemna
strona” (na bicie Public Enemy). Kielczaninowi nie można odmówić pionierstwa,
zaangażowania w budowę polskiej rap sceny i wysiłków na rzecz promocji tej
muzyki w Polsce. Szkoda tylko, że te pierwsze wydawnictwo przeszło kompletnie
bez echa. Piotr Marzec dał się szerzej poznać Polakom dopiero 3 lata później za
sprawą kultowego singla „Scyzoryk” i fali popularności, która wzniosła go na
wyżyny polskiej muzyki rapowej i popularnej. Sama kaseta „East on da mic”
ukazała się prawdopodobnie w dość niskim nakładzie jak na tamte czasy,
oscylując między 200 a 500 egzemplarzami, stąd utrudniony dostęp do tego
materiału wówczas, jak i teraz, bo jest to niezły – podobnie jak „Fekalia” – kolekcjonerski
kąsek i biały kruk pożądany przez kolekcjonerów i koneserów polskiego hip-hopu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz